Dziś kilka słów na temat tego, do czego nie przywiązywałam do tej pory jakoś większej wagi, bo i tak mało który producent spełnia obietnice dotyczące cery mieszanej – poza może Clinique, który w ofercie ma zarówno pielęgnację do cery mieszanej w kierunku suchej, jak i tłustej, ale ta jest poza moim zasięgiem cenowym. Nie wierzę w kremy do cery mieszanej, poza może jednym wyjątkiem z niskiej półki, ale o nim kiedy indziej.
Chciałam podzielić się z wami głęboką refleksją na temat kremu nawilżającego 😀
Do pewnego momentu wystarczała mi Nivea, względnie Nivea Soft, kiedy byłam nastolatką – teraz cera od czasu do czasu wariuje, czasem (w zależności od powietrza, zmian w pogodzie, jedzenia?) pojawiają się na niej łuszczące się skórki i zaczerwienienia niewiadomego pochodzenia, które trzeba ukoić.
Tutaj krem Physiogel jest bardzo pomocny. Moja przygoda z Physiogelem zaczęła się od próbki, którą dostałam przy okazji jakiejś kosmetycznej wymiany, próbkę zużywałam chyba 4 dni, sama ta wydajność moją uwagę na ten krem. Krem ma dość gęstą konsystencję, przez co jest bardzo wydajny, i jest dość tłusty, ale nie jest to wazelina. Mimo to, nakładam go na noc, bo zostawia na skórze film, po którym ciężko rozprowadzić rano podkład. Moja skóra dosłownie go pije. Początkowo mnie wysypało (co nazywam zaledwie kilkoma pryszczami na raz – skóra zareagowała tak na ten kosmetyk, bo zwykle nic mi nie wyskakuje), bałam się, że krem po prostu ze względu na skład, zatyka pory. Wysyp niespodzianek wkrótce jednak ustał i nastała gładka i nawilżona cera jak u niemowlaka, co można zauważyć już po kilku dniach 🙂 Krem zawiera strukturę DMS (odwzorowującą tę w naszej skórze), dzięki oszukiwana cera przyjmuje lipidy i ceramidy do najgłębszych warstw naskórka.
Physiogel jest zalecany do skóry wrażliwej, suchej i atopowej. Taką ma mój chłopak, któremu cera dosłownie się łuszczy, i nawet kremy nawilżające, zwłaszcza jeśli mają w składzie wysoko alkohol, zamiast nawilżać i koić, podrażniają. Kiedy go używa, skóra się regeneruje, i nie ma czego zdzierać. Zrobił sobie przerwę, i na efekty długo nie czekał. Teraz planuje własną tubkę.
Tubka i jej design wygląda dość staroświecko, ale budzi zaufanie i przykleja znaczek jakości pt. „kosmetyk apteczny”.
Co do zapachu, na który niektórzy narzekają: dla mnie jest to łagodny zapach mający coś wspólnego z kokosem (?), być może dlatego, że jego pochodna znajduje się w składzie. Jest owszem, nieco dziwny (krem nie jest zupełnie bezzapachowy), ale szybko ulatuje.
Za tubkę 75 ml, która wystarczy na długo, zapłaciłam w promocji apteki na Allegro zaledwie 20 zł. Jak na kosmetyk apteczny, to bardzo mało, a efekty są wymierne.
Polecam bez zastrzeżeń.
Skład: Aqua, Caprylic Triglyceride, Glycerin, Pentylene Glycol, Cocos Nucifera, Hydrogenated Lecithin, Butyrospermum Parkii, Hydroxyethylcellulose, Xanthan Gum, Carbomer, Ceramide 3.
Nie zawiera substancji alergizujących takich jak: konserwanty, substancje zapachowe i barwniki.